18 czerwca 2013

Dlaczego to jest takie trudne?



Kilka dni temu w sieci ukazał się bardzo ciekawy wykład prof. Rybińskiego kolejny raz poruszający problem z polską innowacyjnością. Szczególnie polecam ciekawe rozwiązania zaproponowane przez pana profesora (od ok. 24 minuty).

Ta prezentacja zmusiła mnie też do pewnej refleksji. Jeżeli spojrzymy na to, co obecnie dzieje się z naszym krajem, to można odnieść wrażenie, że staliśmy się krajem kolonialnym (i nie tylko dlatego, że jesteśmy częścią UE: http://youtu.be/AYqwPEQv43Y). Dawno temu państwa takie jak Hiszpania, Wielka Brytania, czy Francja kolonizowały odległe regiony w celu zdobycia przede wszystkim bogactw naturalnych (złoto, przyprawy, plantacje, etc.). Dzisiaj nadal postępuje proces kolonizacji, tylko trochę w innej formie. Nie kolonizują nas już państwa, ale duże międzynarodowe przedsiębiorstwa, które nie poszukują w Polsce surowców, ale świeżych mądrych umysłów, które zasilają coraz to nowsze centra outsourcingowe. Młodzi dobrze wykształceni Polacy pracują dla dużych korporacji za stosunkowo niewielkie pieniądze w porównaniu z tą samą pracą wykonywaną przez pracownika w Niemczech, czy USA.

Kiedyś zadałem sobie pytanie, skąd wynikają takie duże różnice w poziomie zarobków na tych samych stanowiskach w różnych państwach. Weźmy na przykład sprzątaczkę w Polsce i w Niemczech. W obu przypadkach wykonują bardzo podobną pracę, żyją w miastach podobnej wielkości i pracują mniej więcej tyle samo czasu. Załóżmy teraz, że polska sprzątaczka zarabia 2000 zł, a niemiecka 2000 euro. Za 2000 zł w Polsce da się utrzymać, ale już nie pozwolimy sobie na wiele przyjemności i w trakcie miesiąca wydamy praktycznie całą swoją pensję. Za 2000 euro możemy prowadzić życie już na znacznie wyższym poziomie. Skąd wynika ta różnica? Wykonujemy tą samą pracę w państwach należących do UE, a nasze zarobki są tak mocno zróżnicowane?

Odpowiedź jest bezpośrednio związana z poziomem naszej krajowej gospodarki. Jeżeli w Polsce z otwartymi ramionami witamy duże międzynarodowe koncerny, które chcą postawić u nas montownie, czy "data center", a kompletnie nie wspieramy własnych przedsiębiorstw w osiągnięciu sukcesu na globalnych rynkach, to nie mamy żadnej możliwości podniesienia płacy dla wyżej wymienionej przykładowej sprzątaczki. Duzi zagraniczni inwestorzy są zwolnieni z podatku lub płacą go relatywnie bardzo mało do osiąganych dochodów. Dodatkowo za (stosunkowo) niewielkie pieniądze zatrudniają zdolnych ludzi wykształconych przez państwo polskie. Jeżeli nasze polskie firmy wychodziłyby na rynki zagraniczne i dzięki temu bogaciły się, to również pracownicy więcej by zarabiali, poziom życia znacznie by się poprawił, a wypracowany zysk zostałby dalej zainwestowany w Polsce. Dlatego Niemców, Brytyjczyków, czy Francuzów "stać" na to, żeby być bogatym narodem i w dodatku żyje się tam taniej (!) niż w Polsce, ponieważ te kraje mają wiele ogromnych przedsiębiorstw, które są światowymi potentatami. My musimy zrobić wszystko, aby pomóc polskim firmom w osiągnięciu globalnego sukcesu.

W przytoczonym na samym początku wykładzie podano szereg rozwiązań, które mogą pomóc nam w znacznym zwiększeniu innowacyjności polskiej gospodarki. Dla mnie wspólnym mianownikiem tych wszystkich propozycji jest współpraca. Niestety jest to jeden z naszych największych problemów, który znacząco blokuje ogromny potencjał, jaki w nas cały czas drzemie. Z moich obserwacji największymi problemami są:

1) brak chęci podejmowania współpracy z osobami różnymi od nas (np. różnimy się poglądami, nie znamy się, inaczej się zachowujemy, etc.)
2) brak woli współpracy, kiedy nie mamy natychmiastowych doraźnych korzyści

O tym samym problemie mówił Cezary Wójcik na ostatnim TEDxWarsaw:




Na koniec chciałbym przeprowadzić krótki eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie np. rektora dużej uczelni technicznej w Polsce. Pewnego dnia ten rektor osobiście wykonuje telefon do kilkudziesięciu prezesów firm (polskich i zagranicznych) działających w różnych sektorach przemysłu. Następnie umawia się z nimi na niezobowiązujący lunch, gdzie wyraża jednoznaczną chęć wzajemnej współpracy i proponuje kilka inicjatyw, które mogłyby być wspólnie zrealizowane np. angażujemy przedstawicieli przemysłu w proces powstawania programu nauczania, dajemy studentom realne problemy do rozwiązania (np. w ramach prac inżynierskich/magisterskich), finansujemy duże projekty realizowane przez koła naukowe, zapraszamy wybitnych absolwentów do współpracy, zachęcamy do zbudowania wspólnego centrum badawczo-rozwojowego, wymieniamy się najnowszymi informacjami dotyczącymi konkretnej branży, szukamy wsparcia dla młodych firm zakładanych przez absolwentów tej uczelni, etc.

Teraz chciałbym Ciebie, Drogi Czytelniku zostawić z takimi pytaniami:

Czy to co wyżej napisałem jest możliwe do zrealizowania?
Czy to jest aż takie trudne?
Czy to wymaga wielkich nakładów finansowych?
Czy to wymaga zaangażowania dużych zasobów ludzkich i czasu?
Czy to może w jakikolwiek sposób zaszkodzić takiej uczelni?
Czy są jakiekolwiek ograniczenia formalne, które uniemożliwiają podjęcie takiej współpracy?
Czy jest jakaś inna droga na zrealizowanie przykładowych inicjatyw, które wypisałem powyżej?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz